Prawdziwa kurwa 2
No i rozwód był aleeee On prawie błagał o unieważnienie :D:D no i doszliśmy do wniosku, że nasz rozwód nie ma sensu bo jesteśmy stworzeni do spełniania naszych wspólnych fantazji :D:D
Wracając do tematu wpisu.... 3 razy "stałam się" prawdziwą kurwą... pierwszy raz już opisałam.... Tomasz... drugi raz poszedł szybciej...
Standardowo przyszedł impuls... potrzeba... chciałam więcej... jak poznasz smak adrenaliny to już nie możesz przestać... adrenalina jednak ma rózne odsłony... chciałam więcej....
ten dzień pamiętam jakby to wszystko stało się wczoraj... wtorek... nawet drinka nie potrzebowałam... ubrałam się jak typowa dziwka... pończochy, krótka sukienka tak żeby było widać pas pończoch, szpilki. Wsiadłam w auto (co ciekawe kumpeli z którą mieszkałam:P)
pojechałam za miasto... tym razem nie było gonitwy myśli, bo wiedziałam już jak to jest, nawet cieszyłam się, że znowu "to" poczuje....
Dojechałam do miejca gdzie przy drodze stały... pojechałam kilka km dalej i zjechałam w las... 3 wdechy i "do dzieła"
Stałam przy drodze jakieś 40 minut kiedy zatrzymał się samochód... zjebane BMW X5... otworzył okno i powiedział wsiadaj. Kiedy wsiadłam ruszył... plus tysiac do adrenaliny, ale powiedział że mam być spokojna bo chce tylko kawałek dalej odjechać...wjechał głębiej w las kazał wysiąść, po chwili podszedł do mnie od tyłu i bez zędnego gadania rzucił mnie na drzwi i zaczął rżnąć... mocno szybko i bez słowa. Trzymał mnie za gardło i ruchał tak jak lubie najbardziej.... wyciągał pchał ile sił w biodrach... jednak to za mało żebym doszła... byłam bardzo niepocieszona kiedy po dość krótkim czasie chwycił mnie za włosy, rzucił za włosy, ściągnął gumke i spuścił mi się na cycki... w tym wszystkim to nie ruchanie tak utkwiło mi w pamięci, ale to jak potraktował mnie na koniec... kiedy ubrał spodnie z tylnej kieszeni wyciągnął plik kasy odliczł 300 rzucił nimi we mnie wsiadł i po prostu odjechał... nawet na mnie nie patrzył... potraktował mnie jak rasową kurwę, a ja tak wlaśnie się poczułam, jakbym robiła to od zawsze...
Dodaj komentarz